piątek, 15 maja 2015

Przeprosiny i nowe opko

Cześć wszystkim! Wiem, że okropnie długo mnie nie było, ale nadal niestety mam problem z weną... Może mi się jeszcze trochę zejść na jednym i drugim blogu zanim coś dodam, ale nie martwcie się! Mam tu kawałek innego opka napisanego gdy JESZCZE miałam dużo weny... Wstawie je na  zachętę. Postaram się szybko coś napisać z głównego opowiadanie i dodać.
A teraz proszę bardzo:

Nowa droga


***

Itachi był wściekły. Nie lubił gdy traktowano go jak dziecko... Miał już przecież 25 lat! Szedł na polanę, którą wybrał sobie na ćwiczenia z chłopakiem, którego wszyscy się bali. Zupełnie nie wiedział dlaczego. Przecież to fajny i przystojny, młody facet! Gdyby mógł, sam by się za niego zabrał. Ten blondyn był tak słodki, że czasem ledwo nad sobą panował, a teraz jego rodzice postanowili go zaręczyć. Nie podobał mu się ten pomysł. Wspomnieli tylko, iż już rozmawiali o tym z rodzicami tej osoby. Nie powiedzieli nawet kto to jest!
Gdy dotarł na miejsce zobaczył trenującego Naruto. Tak, to właśnie w nim Uchicha się zakochał. Marzył o tym jak jego ciało wije się pod nim, jego słodkich ustach i seksownym tyłku. Przyglądał się jak wkurzony prawie 20 letni chłopak wyżywa się na słupach, które tu ustawili. Musiał dowiedzieć się o czymś, co mu się wyraźnie nie spodobało.
- Nie chce! Nie chce! NIE CHCE! - Krzyczał. - Czemu to musiało się stać?! Nie znam jej!
- Stało się coś młody? - Spytał na pozór obojętnie. To spocone, umięśnione ciało działało na niego jak nic innego. Miał ochotę się na niego rzucić.
- Itachi... - zaskoczony Naruto spojrzał na kolegę. Zauważył w jego spojrzeniu coś o czym nie śmiał nawet marzyć. - Nie, to nic takiego...
- Na pewno? - Nie dawał za wygraną. - Te słupy wskazują na co innego...
Rzeczywiście tak było. Ze słupów, na których zazwyczaj trenowali niewiele zostało. Naruto stał zmieszany koło nich, a raczej tego co z nich pozostało. Był naprawdę słodki z tym wyrazem twarzy jak to zauważył Itachi. Przyglądając się tak intensywnie wywołał rumieńce na twarzy blondyna. Jego brat nie widział co ma koło siebie. Wysoki, umięśniony i zgrabny. Średniej długości, blond włosy, blizny przypominające lisie wąsy na policzkach, duże niebieskie oczy... Jakim cudem nikt tego nie zauważał? Może z wyjątkiem Hinaty. Ona jedna zobaczyła piękno w tym wyjątkowym chłopaku.
Postanowił spróbować tych kuszących ust. Zaczął się zbliżać do syna Yondaime Hokage. Ten zaniepokojony jego zachowaniem cofał się, dopóki nie oparł się plecami o drzewo.
- Itachi? Co ty wyprawiasz? - Naruto powoli zatracał się w tych czarnych tunelach, błyszczących pożądaniem.
- Chce spróbować twoich ust... Od dawna tego chciałem. Gdzieś tam głęboko miałem nadzieję, że kiedyś jeszcze będziemy razem... Niestety moi rodzice postanowili mnie zaręczyć i z tego co usłyszałem masz ten sam problem. - oparł ręce po obu stronach jego twarzy. - Proszę pozwól mi na to. Nigdy więcej nie poproszę Cię o nic... Błagam, nie odrzucaj mnie... Kocham Cię...
Zaskoczony blondyn poczuł na swoich ustach słodycz ukochanego. Brunet wysunął język liżąc usta kochanka. Powoli przestawał nad sobą panować, zatracając się w doznawanej przyjemności. Naruto przymknął oczy i rozchylił usta. Był gotowy dać mu wszystko. Nie wiedząc co zrobić z rękami, wsunął je pod koszulkę Uchichy. Itachi wydał pomruk zadowolenia powtarzając ruchy blondyna i ściągnął jego oraz swoją koszulkę. Przerywając pocałunek spojrzał pytająco w oczy młodzieńca, a widząc przyzwalające kiwnięcie głową, zaczął wodzić rękami po jego ciele. Zszedł ustami na szyję, a potem klatkę piersiową. Ciche jęki pobudzały go jeszcze bardziej. Zaczął bawić się jego sutkami, które bardzo szybko stwardniały. Znudziwszy się nimi zaczął wyznaczać mokrą ścieżkę z pocałunków do linii spodni, powoli je rozpinając.
Naruto pisnął czując jak Itachi gładzi jego członka przez materiał bokserek. Spodni został pozbawiony chwilę wcześniej. Nie mogąc utrzymać swojego ciężaru na wyprostowanych nogach, zsunął się po pniu na ziemię. Pozwolił by użytkownik sharingan'a wpił się ponownie w jego usta samemu pozbywając go dolnej części odzieży. 25 latek ściągnął ostatnie części garderoby dziedzica Namikadze. Włożył mu do ust trzy palce, samemu bawiąc się jego penisem. Gdy były już dobrze nawilżone, zabrał je i włożył pierwszego w dziewicze wejście kochanka. Czując jak chłopak się spiął, odwrócił jego uwagę pochłaniając całego członka w usta. Zauważając mniejszy nacisk mięśni, dołożył dwa pozostałe palce i zaczął go rozciągać. Blondyn nie mogąc wytrzymać spuścił mu się w usta.
Brunet nawilżył nasieniem swojego penisa, dzieląc się resztą z blondynem. Ustawił członka przy jego wejściu, powoli w niego wchodząc. Gdy znalazł się w nim cały znieruchomiał, dając mu czas na przyzwyczajenie do uczucia wypełnienia.
Naruto nie mogąc się doczekać poruszył biodrami. Itachi ochoczo odpowiedział na jego ruchy, szybko odnajdując wspólny rytm. Jęki wypełniły polanę. Mieli szczęście, że na początku swoich treningów postanowili rzucić stałe jutsu wyciszające.
Ich ruchy stawały się coraz szybsze i bardziej chaotyczne.
- Itachi... ja dłużej... nie... wytrzymam... Itachi! - blondyn doszedł po raz drugi brudząc ich brzuchy.
- Naruto! - mocny ucisk stał się zgubą dumy klanu Uchicha. Wytrysnął wypełniając nasieniem wnętrze kochanka.
Gdy opuścił jego wnętrze, wstali i szybko doprowadzili się do porządku. Naruto miał złe przeczucia do tego co się wydarzyło. To było zbyt piękne, żeby mogło trwać nadal. Idąc do domu zastanawiał się nad tym co powiedziała mu matka.
- Kochanie pamiętaj, żeby nie sypiać z mężczyznami. Dla naszego klanu to jak obraza gdy nie jesteście małżeństwem. Mogą z tego wyniknąć nieprzyjemne skutki. - Kushina spojrzała na swojego pierworodnego. - Było już kilka takich przypadków. Takim osobom pomagał jedynie klan ponieważ drugi winowajca się nie przyznawał lub rodzina groziła wyparciem. Tylko jeden zrezygnował z tego co oferowało jego nazwisko. Proszę nie stawiaj mnie w takiej sytuacji.
Miał przerażające uczucie, że konsekwencje będą opłakane. Obiecał matce, iż nigdy nie postawi jej przed wyborem, ale stało się. I prawdę mówiąc nie żałował.
Wszedł do domu głośno oznajmiając swój powrót.
- Naruto jesteśmy w salonie! - zawołał jego ojciec.
Pełen obaw wkroczył do pomieszczenia i stanął zaskoczony w drzwiach. Na kanapie siedziała nieznana mu nieco starsza od jego matki kobieta, a obok niej...
- Co Ty...
- Witaj chłopcze. Jestem Willan Mikofo, a to moja córka Mikan. - kobieta nie dała mu skończyć. - Razem z twoimi rodzicami zdecydowaliśmy o waszym małżeństwie.
- To jakiś żart? Jeśli tak to całkowity niewypał. - był zły. Jak mogli? I to jeszcze, z kimś takim!
- Nie, to nie jest żart. Nie bądź niegrzeczny. Obie panie przebyły długą drogę do nas. Powinieneś się cieszyć, że taka piękna i silna kunoichi jak Mikan zostanie twoją żoną. - Jego ojciec był chyba głuchy na to co mówili o dziewczynie.
Jego matka z kolei przyglądała się jej. Owszem była ładna. Długie do pasa prawie białe włosy, szczupła sylwetka, pociągła twarz, duże oczy i pełne, malinowe usta. Niestety spotkał ją podczas niejednej misji. Za każdym razem była z innym facetem. Dosłownie. Nie raz przerywał im w „zabawie”. Nie chciał puszczalskiej żony. Nie chciał być pośmiewiskiem całej wioski.
- Uważam, że powinieneś to jeszcze raz przemyśleć. - odezwała się Kushina. - Oni sami powinni lepiej się poznać zanim się pobiorą. Taki pośpiech nie jest dobry.
- Kochanie już o tym rozmawialiśmy. Panna Mikofo jest najlepsza dla naszego syna. Nie ma nad czym więcej myśleć...
Naruto nie słuchał więcej. Wybiegł zalany łzami z pomieszczenia i wpadł do swojego pokoju. Jego rodzeństwo patrzyło za nim zmartwione. Nie podobała im się decyzja ojca. Nie po tym co im opowiadał brat. Sam blondyn rzucił się na łóżko ignorując wrzaski by natychmiast wracał. Płakał w poduszkę myśląc nad swoim losem. Bardzo marnym w dodatku jeśli pozostanie w wiosce.
Usiadł na łóżku i wycierając łzy z twarzy zauważył spakowany plecak w kącie. Na nim leżała kartka. Przeczytał ją natychmiast się uśmiechając. Mama, Nik i Sun postanowiły dać mu wybór. Spakowały to co najpotrzebniejsze jeśli będzie chciał odejść. Natomiast bracia dołożyli zapieczętowane w zwojach przydatne rzeczy w nowym życiu...
Owszem miał piątkę młodszego rodzeństwa. Bliźniaczki Nik i Sun miały po 17 lat, a trojaczki Vinef, Beiji oraz Daiji mieli 15. Jako najstarszy musiał ponieść wiele wyrzeczeń. Nieustanna opieka nad rodzeństwem, gdy rodziców nie było w domu. Pomoc w nauce na zajęcia w Akademii, ćwiczenia nad technikami i nauka nowych... To on odkąd zaczął chodzić na misje musiał czasem dokładać matce bo ledwo na wszystko starczało. Oszczędzał praktycznie, każdy grosz, po kilka razy się zastanawiając zanim go wydał. Bardzo często gdy matka była już zmuszona do wzięcia udziału w misji na niego spadały obowiązki w domu. Ojciec wracał bardzo późno, a młodsze rodzeństwo było jeszcze za małe by pomagać. Jednak, kiedy podrośli wystarczająco, zmusili go do nauczenia ich prac domowych. Odciążyli go tym, za co był im bardzo wdzięczny.
Dzięki temu przynajmniej stał się odpowiedzialny. Umiał sobie poradzić w ciężkich sytuacjach. Odłożył całkiem sporą sumkę. W sam raz na rozpoczęcie nowego życia...
Usiadł przy biurku. Chciał napisać kilka listów zanim odejdzie. Musiał wyjaśnić kilka rzeczy najbliższym. Przede wszystkim ojciec musi zrozumieć, że nie każda jego decyzja jest w porządku w stosunku do innych. Zwłaszcza dotycząca własnej rodziny i podjęta bez pytania nikogo o zdanie... Postanowił wyruszyć zaraz po ich skończeniu...

***

Powoli kierował się w stronę domu. Był szczęśliwy. Jego mały lisek zaakceptował go i oddał mu się. By dzień był idealny brakowało mu tylko jednego. Akceptacji rodziców oraz zgody na spędzenie reszty życia z ukochanym.
Wiedział, że to będzie trudne. Ojciec najprawdopodobniej dostanie szału. Matka z początku nic nie powie, ale gdy uzna, że małżonek stanowczo przesadza urządzi mu awanturę. Ciekawe czy pozwolą mu się pobrać z Naru?
- Wróciłem! - powiedział wchodząc do domu.
Zdjął buty i zobaczył ojca stojącego w drzwiach gabinetu.
- Chodź, musimy porozmawiać. - cofnął się do środka.
Wkroczył do pomieszczenia. Jego rodzice siedzieli obok siebie na kanapie. Fugaku wskazał synowi stojący obok fotel. Oboje mieli poważny wyraz twarzy.
- Zdaję sobie sprawę, że to co powiem może Ci się nie spodobać, ale postaraj się wysłuchać mnie do końca. - mężczyzna cały czas spoglądał mu w oczy. - Jakiś czas temu zauważyliśmy twoje (głównie według mnie) niezdrowe zafascynowanie najstarszym synem Yonadaime. Początkowo miałem nadzieję, że jednak interesujesz się jedną z jego córek, lecz niestety się przeliczyłem. Razem z matką jednak uzgodniliśmy, iż można Ci pozwolić się z nim związać, ale dziedziczyć będzie Sasuke albo jego potomek. Z bardzo prostego powodu. Twój ukochany nie może urodzić Ci dziecka... - nieznacznie się skrzywił. - Poszedłem podpytać Namikadze i masz pecha bo chłopak jest już zajęty. A skoro lubisz blond włosy i błękitne oczy panna Yamanaka jako alternatywa powinna być dobra.
- Nie! - Itachi wstał. - Ja kocham Naruto ojcze i nie mam zamiaru wiązać się z nikim innym. Jest dla mnie najważniejszy. Nie obchodzi mnie czy będę miał dzieci czy nie. Po prostu chce mieć go u swojego boku do końca. Mogę ustąpić miejsca Sasuke jeśli tego chcesz. Jednak z mojego słońca nie zrezygnuje!
- Tu jest właśnie problem kochanie... - jego matka wyglądała jakby nie mogła się zdecydować czy być dumna z deklaracji syna, czy zmartwiona tym co ma mu zaraz przekazać. - Rozmawiałam z Kushiną. Minato już obiecał, że Naruto ożeni się z niejaką Mikan Mikofo matce dziewczyny. Nie podoba jej się to, ale on nie chce jej słuchać. Próbowała powtórzyć mu usłyszane plotki, jednak nie wyszło. Niestety, ale nic z tego nie będzie...
Itachi stał jak rażony piorunem. Jego Naru, jego lisek, jego maleństwo... Obiecane jakiejś nieznanej pannie? Słyszał o niej trochę. Podobno pracowała jako szpieg, ale jej metody były po prostu obrzydliwe... Zachowywała się jak zwykła dziwka!

Nagle poczuł, że coś jest nie tak. Miał wrażenie, iż coś mu odebrano. Coś zniknęło z jego życia... Przerażony wypadł z pomieszczenia nie zważając na przestraszone miny swoich rodziców. Ledwo założywszy buty, wybiegł z domu.